Programy P2P w świetle prawa
Jeżeli korzystasz z internetu to niemal na pewno zdarzyło ci się pobrać z niego jakiś plik. Nie chodzi jednak o oprogramowanie czy zdjęcia (a przynajmniej nie o wszystkie tego typu pliki), ale o muzykę czy filmy. Popularne "mp3" czy "divxy" można znaleźć na komputerach większości użytkowników globalnej sieci.
Jednym z najwygodniejszych sposobów ich pobierania są systemy P2P (peer-to-peer, czyli udostępnianie przez internautów swoich zasobów w zamian za udostępnianie ich przez innych, "możesz ściągnąć ode mnie ten film, jeżeli ja będę mógł ściągnąć twoje utwory muzyczne"), więc sprawdźmy jak wyglądają one z prawnego punktu widzenia.
Główną osią problemu są oczywiście prawa autorskie. Tak zwana "kradzież własności intelektualnej" występuje tak w fizycznej, jak i wirtualnej rzeczywistości. Istnieją jednak duże rozbieżności w interpretacji przepisów przez różnych ekspertów. Zacznijmy od, przynajmniej na pierwszy rzut oka, najłatwiejszego do ocenienia przypadku: autor lub właściciel pliku (na przykład wydawca) nie wyraził zgody na rozpowszechnianie w sieci swojej własności. W takim przypadku umieszczenie jej w niej, jak i ściąganie wydaje się wprost złamaniem prawa autorskiego. Jednak niektórzy prawnicy twierdzą, że przeciętny użytkownik znajdujący plik w internecie nie musi sprawdzać, czy taka zgoda została wydana, a odpowiedzialności ponosi tu tylko "wrzucający" do sieci. Jednak takim "wrzucającym" bardzo łatwo stać się można w przypadku systemu P2P.
Użytkownicy np. torrentów, a więc systemu wymiany P2P często zasłaniają się art. 23 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: „wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego (…). Zakres własnego użytku osobistego obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego”. Więc ściągać na własny, prywatny użytek, a następnie podesłać bratu czy koledze można. Jednak będąc w sieci P2P udostępniamy swoje pliki każdemu, kto zechce też w tym systemie uczestniczyć.
Kolejną linią obrony jest argument, że możemy nie udostępniać, a jedynie pobierać pliki. Ten jednak upada z technicznego punktu widzenia - w trakcie pobierania każdego pliku, z części którą już ściągnęliśmy, mogą korzystać wszyscy. Nie da się tego nijak obejść. Cały problem naruszenia prawa autorskiego jest dużo głębszy i sięga aż do samej definicji "własności intelektualnej". Jednak w świetle obecnego prawa można uznać ściąganie za kradzież, co wiąże się z bardzo wymiernymi konsekwencjami, w tym pozbawieniem wolności do lat trzech.